środa, 1 lutego 2017

You know I love 'em happy endings, me.



Rudy Bates  |  Rok VI  |  Ravenclaw
Rodzimy Brytyjczyk  |  Rosomak, jako patronus  |  Różdżka z wiązu i pióra błękitnej pliszki.

 

(A teraz słowem Cioci Wikipedi)

Socjopatia (inaczej osobowość antyspołeczna) - zaburzenie osobowości, przejawiające się nierespektowaniem podstawowych norm etycznych oraz wzorców zachowań w społeczeństwie, uwidaczniające się w wyraźnym braku przystosowania do życia w społeczeństwie.
Socjopaci mimo normalnego (lub nawet większego) poziomu inteligencji nie potrafią podporządkować się zasadom współżycia społecznego. Wczesne przejawy tego zaburzenia obejmują m.in. kłamanie, kradzieże, bójki i inne konflikty z normami prawnymi.
W potocznym rozumieniu socjopata to osoba, która nie liczy się z cudzymi opiniami i łatwo popada w konflikty z innymi.

Cechy charakterystyczne

  • brak sumienia i odpowiedzialności wobec innych,
  • brak wstydu, poczucia winy i skruchy, osoby te nie są zdolne do głębokiej troski o drugiego człowieka,
  • kontakty międzyludzkie są u socjopatów znikome, nastawione na eksploatację drugiej osoby (około 80% przypadków),
  • manipulowanie jednostką, wykorzystywanie do własnych celów,
  • nieprzywiązywanie się do drugiego człowieka, brak reakcji na zaufanie, miłość i czułość; socjopata nie odbiera sygnałów z otoczenia, nie reaguje na przykłady innych, na to co jest normą, a co nie.



Ale z Rudy'm nie jest tak źle.

 Może i ma zapędy na socjopatę, ale jak sam czasami zapewnia 'to tylko gra'. Gdzieś tam w środku 'Wujkowej' skorupki kryje się mocno zatroskany chłopak, który brak wiary w siebie przykrywa ciętą ripostą. Jak to się stało, że tamten Rudy zaginął w akcji? O to już trzeba pytać rodzinę.

Pochodząc z bogatej rodziny czystej krwi, Rudy wychowany był wśród dobrych manier i przeświadczeniu o własnej wyższości. Od młodości przejawiał wielki intelekt, co sprawiło, że państwo Bates zaczęli planować owocną przyszłość za swego syna. Przecież ucząc się nie będzie miał czasu planować kariery!
Sam Rudy, owszem aspiracje miał wysokie, lecz izolacja od reszty młodocianych czarodziejów odcisnęła na nim poważne piętno. Przyzwyczaił się do mówienia głośno tego co myśli, bez analizowania wypowiedzi. Nie przejmował się opinią innych, a w swoje szczęście i jak i przedstawione mu informacje nigdy nie wątpi. Taki cięty język nie przysporzył mu wielu przyjaciół i sprawił, że zostawiono Rudy'ego gdzieś tam z boku.
 Z biegiem czasu, Rudy stawał się co raz to bardziej nieprzewidywalny i zdiagnozowano u niego zaburzenia dwubiegunowe. Owszem, troszczy się głównie o siebie, ale koniec końców nie jest złą osobą.
Czasami przebije się przez jego aspołeczną powłokę ten prawdziwy, zapomniany chłopak.
   

To właśnie ten 'drugi' Rudy najbardziej denerwuje opisywanego tu delikwenta. Jego uczuciowość i przezorność, tak dobrze przez chłopaka skrywana doprowadza go do szału, przez co więzi go tylko w sobie, nie pozwalając dojść do głosu. Prawdę mówiąc, nie wie jak do tych emocji podejść i zdają mu się one niebezpieczne. Jak się okazało emocje najlepiej rozładować grając na ukelele.
Problem był więc tylko jeden - jak można się pozbyć rozdwojonej jaźni w świecie czarodziejów? Będąc pilnym uczniem nie jest chyba tak trudno. Wystarczy pogrzebać w księgach... Poszukać zaklęć, które pozbywają się problemów.
Czasami jednak, zaklęcie nie działa tak świetnie, jak się zdawało. 


To chyba na razie tyle. Jak mnie kiedyś najdzie wena to może się poprawię.
Uprzedzam, że jestem raczej postacią chatową i trudną do gry, sami zobaczycie dlaczego.
A na razie so long i merry christmas.

2 komentarze:

  1. (Rudy i Summit MUSZĄ mieć jakiś wątek godny tych postaci. Po prostu muszą razem coś odwalić :D)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazwyczaj Summit nie bardzo zwracała uwagę na to, kto znajduje się na boisku podczas jej treningów. Obiekt był bardzo duży i gdyby Norcia zaczęła się rozglądać, na pewno któregoś dnia oberwałaby z tłuczka. Boleśnie jak cholera, w końcu Miller miała niezły zamach.
    Drużyna tego dnia miała wolne i Summit zamiast uczyć się pilnie eliksirów (hahaha) postanowiła polatać samotnie. Miotła, powietrze, delikatny deszczyk moczący ubranie i kojący nerwy, oraz ona. Czuła się niesamowicie w tym połączeniu, jednakże ktoś miał czelność przerwać jej te błogie chwile.
    Dostrzegła go dopiero pod koniec treningu, przez dłuższą chwilę próbowała sobie przypomnieć jak Krukon ma na imię i zastanawiała się co on do cholery robił na boisku i to sam.
    Poklepała czule swoją miotłę, zsiadła z niej i spojrzała na idącego w jej stronę chłopaka jak na jakiegoś debila, kiedy zaczął gadać coś o łajbach.
    - No dzieki. – rzuciła i zaczekała, aż ten zacznie wyjaśniać co właściwie od niej chce. Jak się spodziewała, nastąpiło to bardzo szybko.
    Rudy! Tak, to było imię, którego Puchonka nie mogła sobie przypomnieć.
    Skinęła mu krótko głową na powitanie i opierając się o swoją miotłę wysłuchała całej tej litanii, przy okazji unosząc jedną brew.
    - Hmmm… No tak, ale jeśli mam być znów sekretarką Gabrysia, to lepiej sobie daruj. Holmes przyjmuje w swoim gabinecie w środy i piątki po siedemnastej, więc… - nie dokończyła, bo Krukon postanowił mówić dalej.
    To, co Bates wygadywał brzmiało co najmniej śmiesznie i Summit nie miała pojęcia dlaczego wybrał akurat ją. Lepiej było iść do Holmesa, bo Norcia przecież ani trochę nie znała się na podrywaniu. Co mu miała powiedzieć? Może wystarczyłoby powciskać mu jakieś kity i się odczepi…
    - Przekonałeś mi tym bimbrem. Mogę ci doradzić. – rzuciła niby całkiem obojętnie i skinęła szybko głową, nie wspominając o jednym malutkim problemie… To przecież Holmes ją „uwiódł”, a nie ona niego.
    - Gdzie chcesz zacząć swoje szkolenie? Wielka Sala, czy wolisz jakieś bardziej ustronne miejsce? Chociaż właściwie to nie, poczekaj. Znam idealne miejsce. – rzuciła z wariackim błyskiem w oku i uśmiechem szaleńca. Wpadła na idealny pomysł. – Przebiorę się i możemy iść. Jeszcze nie jest aż tak ciemno…
    Po piętnastu minutach Norcia była już gotowa i wraz z Batesem udali się w stronę szkolnych błoni, na których akurat teraz rosły przepiękne, białe kwiatki.
    - Pierwsza lekcja brzmi… Pozrywaj jej kwiatki! Wszystkie dziewczyny uwielbiają dostawać prezenty od tajemniczych wielbicieli, którzy jeszcze się nie ujawniają… Tylko pamiętaj, żeby podrzucić jej jakoś pod drzwi i podpisz, że to od tajemniczego wielbiciela. Potter zacznie być zazdrosny, my będziemy działać dalej, aż w końcu się rozstaną i ją odbijesz. – zaczęła tłumaczyć mu swój plan idealny, ale nagle przystanęła i spojrzała na niego ciekawsko.
    - Ale to właściwie czemu ty ją chcesz odbić? Serio podoba ci się Evans?

    /Summit

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń