wtorek, 5 stycznia 2016

Lucie Miller

 


| Lucie Miller |


 | Hufflepuff | 


| VI rok |


| Blackpool, Szkocja | Czarodziej Półkrwi |

Patronus: Jeż

Bogin: Krokodyl / Wilkołak

Różdżka: 12 i 3/4 cala, Angielski Dąb, Łuska Syreny ; pół-giętka

Quidditch: pałkarz 



Lucie... Lucie, Lucie. Ciężko o kogoś równie wygadanego i pewnego własnych racji jak ta Puchonka. Miller może i nie jest wyjątkowo inteligentną osobą, uparcie jednak wierzy, że posiada coś ważniejszego - wie gdzie leży granica między prawdą a fałszem; dobrem a złem. Zawsze kieruje się swoją moralnością i jest niezwykle lojalna. Uwielbia pomagać innym i nie przejmuje się drobnymi nieuprzejmościami. Takiego podejścia do życia nauczył ją ojciec, który w mugolskim świecie jest doktorem i to jego śladem chce podążać po ukończeniu Hogwartu.




"Miss Miller, you have a way with words!"


Tak, dziewczyna jest półkrwi, a co ciekawsze  jej matka należała do Slytherinu. Właśnie taką nietypową mieszanką krwi Lucie tłumaczy swój raczej gorący temperament. Nie waha się wyrazić swoich opinii i przejąć odpowiedzialność, bo w głowie jasno przyświeca jej własny kod moralny, którego nieustępliwie się trzyma. Nie boi się też podjąć działania, kiedy czuje, że sytuacja wymaga interwencji. Tu pojawia się pewna niejednoznaczność jej charakteru - bo takim "działaniem" może równie dobrze być pomoc przy odrabianiu lekcji słabszemu uczniowi co skopanie tyłka szkolnym nicponiom. Jej chęć działania w imię ideałów sprawia czasami, że umie się zagalopować i  zapomina z kim rozmawia, tracąc respekt należący się starszym lub zarzucając dość siarczystym językiem.


Niewysoka i szczupła. Uwielbia szaliki i nie rozstaje się ze swoimi dość kiczowatymi, okrągłymi kolczykami. Rodzice obiecali sobie, że nie wyjawią jej tego kim naprawdę jest do czasu kiedy przyjdzie list z Hogwartu, sądząc, że w ten sposób łatwiej jej będzie funkcjonować w mugolskim towarzystwie. W rezultacie jednak Lucie przesiąknęła mugolską kulturą i pewnego dnia, czując, że nie pasuje do dzieciaków z sąsiedztwa zagroziła swoim rodzicom, że zostanie punkiem. Spanikowani państwo Miller, którzy są szanującą się jak i swoje poczucie gustu i smaku rodziną,  wyjawili wtedy swojej córce wielki sekret a mała Lucie zajęła się zaklęciami zamiast  buntowaniem się dla samego buntu. Coś z rock'n'rollowego ducha jednak w niej zostało: zasłuchuje się w Blondie i jak sama twierdzi - muzyka pomaga jej znaleźć pewność siebie. Nie stroni też od kremowego piwa, przyczyniając się do zdobycia przez Puchońskie imprezy sławy na całą szkołę.

" Come here, I want to show you something! ... The back of my hand!" 


Lata w Hogwarcie mijają jej wyjątkowo szybko i przyjemnie. Teraz Lucie zawzięcie uczy się do egzaminów z nadzieją, że uda jej się zdobyć tytuł Doktora. Idzie jej to... średnio, ale się nie poddaje. Przez lata bowiem zrobiła sobie dozgonnego wroga w Horacym Slughornie. Nauczyciel eliksirów z początku po prostu ignorował przeciętną dziewczyną, ale z czasem zaczął się wobec niej i Summit robić co raz bardziej nieuprzejmy i niesprawiedliwy. Po słynnym szlabanie, kiedy to wraz z Norcią musiały czyścić porosty ze ścian lochu przy użyciu plujek europejskich, wypowiedziały cichą wojnę Ślimakowi zakładając H.O.F.S. czyli Hufflepuffowy Odłam Frondacji Slughorna, którego celem jest pozbycie się przykrego nauczyciela.
Na życie Miller niezwykle wpłynęło też wydarzenie, mające miejsce w V klasie. Wraz z młodszym o rok Puchonem - Chrisem Dennisem - udała się do Zakazanego Lasu na przejażdżkę oswojonym hipogryfem. Niebezpieczny wypad zakończył się tragicznie, kiedy to wpadli przypadkiem na urywającego się tam Śmierciożercę. Dennis Rozrabiaka umarł i choć powrócił do Hogwartu jako duch, powtarzając Lucie, że całe zajście nie było jej winą, to całe zdarzenie odbiło się na psychice dziewczyny.
Jej największą motywacją okazuje się Paul. Ów mały kotek przybłąkał się do niej w wakacje pod IV klasie załatwiając sobie przy okazji bilet do Hogwartu. Bura chudzina często wymyka się z dormitorium i szwęda po kuchni, udowadniając, że jedzenie więcej niż się waży jest jak najbardziej możliwe. Puchonka niechętnie się z nim rozstaje, chyba, że trzeba pilnie przemycić na drugi koniec szkoły tajną wiadomość...




 


CIEKAWOSTKI 

 

- Jej włosy naturalnie są czarne, ale od III klasy znajomi kojarzą ją jako blondynkę.
- Od czasu śmierci Chrisa zajmuje się jego ślepą sową - Chiquitą.
- Jest dumną współzałożycielką i członkinią H.O.F.S.
- Doskonale wie, że nie wszystkie "psoty" za które karani są Huncwoci są ich występkami. 
- Całkiem ładnie śpiewa, ale bardzo wstydzi się pokazywać ten talent innym.
- Ma w sobie ducha sportowca i Quidditch jest dla niej szalenie ważny. Nie traktuje tego jednak jako szansy na karierę.






11 komentarzy:

  1. - Mmm, weź spadaj i daj mi spać. – mruknęła przez sen, zupełnie nieświadoma tego, co mówi. Summit jak zwykle położyła się dużo później niż powinna i teraz nie można jej było dobudzić.
    - Taa, taaa… obiecuję. Na brodę Merlina i w ogóle. – odpowiedziała Luście nadal nieprzytomnym głosem i wciąż nie była do końca świadoma bzdur, które właśnie zaczęła wygadywać. Dopiero po chwili do jej zaspanego umysłu dotarło to, co powiedziała i uchyliła jedną powiekę, spojrzeniem napotykając jej przyjaciółkę, która wyglądała na zbyt bardzo pobudzoną. O tej porze się spało, a nie cieszyło z nie wiadomo czego!
    - Co jest, Miller? – natychmiast się podniosła, bo takie pobudki zazwyczaj nie wróżyły nic dobrego. Norcia wlepiła w Puchonkę swoje ciemnoniebieskie spojrzenie i uniosła pytająco jedną brew. Po chwili do uniesionych dołączyła także druga brew, gdyż Lucie położyła jej na kolanach jakąś żółtą plakietkę. Faktycznie Pani Kapitan czekała na jakieś wyjaśnienia i kiedy w końcu je otrzymała, otworzyła szerzej oczy i wzięła do ręki ich nowe logo. Przypinka co prawda nie była najnowszym hitem mody, ale jak na gust Norci spełniała swoje zadanie.
    - Cudowna! – rzuciła dużo bardziej entuzjastycznie niż chciała i natychmiast przypięła sobie nowe cacko do piżamki. Przyjrzała się efektowi i pokiwała z zadowoleniem głową. – Genialny pomysł, Miller! Ty to jednak czasami dobrze myślisz. – pochwaliła przyjaciółkę i wstała z miejsca. – No i masz rację, trzeba działać. Nie zniosę kolejnych dwóch tygodni z tymi żabami. A to wcale nie była nasza wina! – westchnęła i przeczesała ciemne włosy palcami, bo pewnie po nocy były w niemałym nieładzie.
    - Musimy koniecznie pomyśleć nad naszą pierwszą misją. Co powiesz na to, żeby odwiedzić profesorka w nocy i namalować mu coś na czole? Jestem pewna, że rano nie patrzy w lustro, no bo wtedy na pewno uczesałby się jakoś inaczej niż zwykle… - zaczęła nadawać, bo najwidoczniej wkręciła się w ten pomysł aż za bardzo. – A może zrobimy coś bardziej ambitnego? Na przykład… Hmm… Możemy napisać mu sfałszowany list od dyrektorka, który z przykrością poinformuje go, że go zwalnia za złe i niesprawiedliwe traktowanie Puchonów. Co ty na to? – doskoczyła do Miller i złapała ją za ramiona, delikatnie (jak na Summit) potrząsając. No cóż, Szkotka nieświadomie obudziła bestię i Norcia miała już szaleństwo w oczach.

    Wojna to wojna.

    OdpowiedzUsuń
  2. - No dobra, niech ci będzie. W sumie jestem faktycznie trochę głodna, jedzenie się przyda. – pokiwała głową ze zrozumieniem i chwyciła pewnie dłoń Lucie. Podobnie jak jej przyjaciółka, zaczęła ogarniać się na zajęcia i po jakiejś dłuższej chwili obie były już gotowe.
    Norcia zmarszczyła obie brwi, kiedy Szkotka zaczęła gadać o chodzeniu do pokoju Horacego nocą. W sumie w jej słowach czaił się jakiś głębszy sens, ale dla zaspanej Summit, która na co dzień była przecież największym tchórzem świata takie działania wydawały się jak najbardziej w porządku. Pewnie nawet poszłaby do jego gabinetu w nocy, ale ostatecznie Miller przemówiła jej do rozumu.
    - Jedno jest pewne. Musimy wymyślić coś naprawdę ekstra. Slughorn nigdy nie zaprosi nas do Klubu Ślimaka. Nie jesteśmy wystarczająco wyjątkowe, no chyba że w ten mniej miły dla niego sposób. – zaśmiała się i wyszła wraz z blondynką z dormitorium, a następnie z pokoju wspólnego.
    Na korytarzu o dziwo było naprawdę mało uczniów. Wszyscy pewnie siedzieli już w Wielkiej Sali, tylko Mimmity (a w szczególności Summit) jak zwykle się spóźniały. Norcia oczywiście dalej była bardzo mocno zaspana i dopiero po chwili ogarnęła, że jej przyjaciółka coś do niej w ogóle mówi.
    Obserwowała całą sytuację spod uniesionej brwi i po wszystkim klasnęła dwukrotnie w dłonie. Profesor w tym czasie odszedł niczego nieświadomy.
    - Nieźle. Zapytałabym jak na to w ogóle wpadłaś i jak to zrobiłaś, ale potrzebuję kawy. – westchnęła i kiedy były już na śniadanku, zajęły ich standardowe miejsca i Norcia pierwsze co dorwała się do cudownie pachnącej kofeinki.
    - Szkoda, że ten efekt nie trwa co najmniej z dwa lata. Chciałabym chociażby zniknąć z jego życia. Nie mówię już o tym, żeby on zniknął z mojego… - rzuciła i przy okazji zgromiła wzrokiem jakiegoś ślizgona, który nieprzychylnym spojrzeniem obrzucił ich przypinki. Gdyby nie to, że było tak wcześnie rano, Summit zarobiłaby właśnie na kolejny szlaban, pozbawiając ślizgona jego wężowatej głowy.
    Wolała jednak zająć się swoim naleśnikiem z syropem klonowym i dopiero wtedy poczuła, że jej szare komórki powoli powracają do życia. No a przynajmniej tak jej się tylko wydawało.
    Nagle ją olśniło.
    Przysunęła się do Miller tak, żeby tylko ta słyszała, jak Pani Kapitan szepcze.
    - Już wiem. Zwabimy go jakoś na boisko podczas treningu i przez przypadek oberwie lekko z tłuczka. Tak wiesz, nie chcemy go zabić, ale te pół roku mógłby przeleżeć w skrzydle szpitalnym. Wypadki przecież się zdarzają. – powiedziała z wielką dumną obecną w głosie i ciekawa reakcji Lucie, spojrzała na nią wyczekująco z szeroko otwartymi oczami. – Czy to nie genialne? Problem z głowy na dłuższy czas. Nawet jeśli nie pół roku, to chociaż kilka dni. Będziemy go tak męczyć, aż sam postanowi odejść! – dodała i kątem oka zerknęła na przechodzącą obok Lily Evans, która w pełni obudzona tachała ze sobą ogromne tomisko zaawansowanych eliksirów. Nora skrzywiła się na sam widok książki.
    - Ugh. Czy my dzisiaj mamy w ogóle z nim lekcje?

    /Summit
    (<3)

    OdpowiedzUsuń
  3. - Nie dowie się, że to nasza sprawka. Tak jak mówisz, to będzie idealnie wymierzony rykoszet, lub oberwie jakimś cudem od kogoś innego. Jeszcze to dopracujemy. Trzeba powiedzieć Holmesowi. – zarządziła i oficjalnie skończyła swojego naleśnika. Dopiła jeszcze resztki kawy z chłodnego już kubka i całkiem wybudzona Summit gotowa była stawić czoło nudnemu przedmiotowi, jakim była Historia Magii. Na samą myśl zachciało jej się ziewać.
    - Na Historii można trochę pospać. Nie przemyślałam tego, mogłam wypić tę kawę później. Teraz już po ptakach, będziemy się nudzić. Chociaż w sumie możemy wtedy pomyśleć nad naszym planem. No a co do Opieki nad Magicznymi Stworzeniami, to coś słyszałam, że będziemy szli do Zakazanego Lasu. Mam nadzieję, że Lupus nigdzie się nie pojawi i nie podbiegnie do mnie machając ogonem. – westchnęła i potrząsnęła energicznie głową, aby odgonić od siebie takie pesymistyczne wieści.
    - Nikt też nie może się dowiedzieć co planujemy. No oczywiście nikt poza Holmesem. On nas nie wyda i pewnie nawet się przyłączy do całej zabawy. – kontynuowała i wstała od stołu, powoli udając się w stronę wyjścia z Wielkiej Sali. Minęła kilku kolejnych ślizgonów, uważnie przyglądając się im, czy ci czasami nie mierzą spojrzeniem ich najnowszych przypinek. Na ich szczęście nikt nie odważył się tego zrobić.
    - Jeśli chcesz to po szkole możemy iść polatać. Krukoni będą mieć chyba swój trening, ale zaczekamy aż skończą. – zaproponowała i pierwszy raz od dłuższej chwili zerknęła na swoją przyjaciółkę, która chyba podzielała jej entuzjazm co do nadchodzącej konspiracji na meczu. Nie dość, że pozbędą się nielubianego nauczyciela na jakiś czas, to na dodatek nikt nie dowie się, że to ich sprawka! Plan idealny.
    Wkrótce Mimmity dotarły na ich zajęcia i zajęły standardowe dla nich miejsca w tylnich ławkach. Norcia zasłoniła się opasłym tomiskiem i wyjęła czysty kawałek pergaminu, oraz swe czerwone pióro. Rozrysowała plan boiska i przysunęła pergamin bliżej Lucie.
    - Spójrz, tuż obok loży nauczycielskiej jest dość spory słup. Możemy dzisiaj zobaczyć, czy kafel się od niego odbije. Chociaż to jest trochę za bardzo podejrzanie blisko loży, co o tym myślisz? – zapytała szeptem, aby nie przeszkadzać profesorowi w prowadzeniu zajęć. Summit nawet nie wiedziała o czym właściwie w klasie jest mowa.

    /Summit

    OdpowiedzUsuń
  4. - Co mówiłaś? - Powiedział zamyślony rosyjczyk i przeniósł wzrok z otchłani na towarzyszkę stojącą obok. “Upsim, to Lucie… trochę nieelegancko, że nie słuchałem oosby, której sprawiłem tyle problemów…” Pomyślał i czym prędzej odtworzył w swojej pamięci co mówiła.
    - A tak… Nie przeszkadzają mi te widoki. Są lepsze niż śnieg, który wszędzie widzisz. Mam już go dość, jest irytujący, zimny i wszędzie włazi, a później zamienia się w zimną wodę i jest marzniesz… To zdecydowanie lepsze od wszędobylskiej zimy. - Powiedział robiąc kwaśne miny na wspomnienie śniegu wpadające za kołnierz w momencie gdy przechodził pod pewnym modrzewiem.
    - Mi też bardzo głupio… Przepraszam Cię, że tak wyszło. Bardzo mi przykro, że musisz przeze mnie cierpieć. Niestety nie jestem najlepszy w zaklęciach, znacznie lepiej idzie mi z eliksirami. Czy mógłbym jakoś wynagrodzić Ci tę sprawę?
    Patrzył przez chwilę na dziewczynę gdy proponowała mu oprowadzenie po szkole i pomoc z książkami po czym szybko jego twarz z melancholijnej zamieniła się w taką z ciepłym uśmiechem, jego oczy od razu się ożywiły.
    - Chętnie dam się oprowadzić po szkole i z przyjemnością pomogę Ci z książkami. Gram na bodhránie, mama mnie tego uczyła jak byłem mały i coś tam próbowałem na syrinksie oraz na gitarze, ale to ostatnie nigdy szczególnie mnie nie pociągało. Chętnie także posłucham o Twoich muzycznych zainteresowaniach, grasz na czymś?

    /Stefańczyk

    OdpowiedzUsuń
  5. [Hej ;] nie tylko Snejpik :D planuje coś giga ^^ a Snejpikiem będę pogrywać w międzyczasie :] rezezrwuję Lusię :D a później spróbuję może z Rudy'm?]

    OdpowiedzUsuń
  6. - Nie ukrywam, że nadal jest to dla mnie temperatura cieplejsza niż taka, w której musiałem przywyknąć do życia, ale satysfakcjonuje mnie całkiem to ciepło. No i widok trawy dla kogoś kto większość życia widział śnieg wierz lub nie, ale jest już całkiem fascynującym. To nie tak, że nie znam tej zieleni, znałem wiele sosen, więc i zielony kolor natury nie był mi obcy… Jednak moje otoczenie nie było jeszcze nigdy wcześniej tak bogate w zieleń… - W momencie jak skończył to mówić, uświadomił sobie, że chyba zaczyna strasznie przynudzać i zaśmiał się pod nosem w odpowiedzi na swoją dywagację o zieloności trawy.
    - Cieszę się, że tak do tego podchodzisz, dziękuję. - Chłopak słyszalnie odetchnął z ulgą - Może poszukajmy przy okazji w bibliotece jakichś książek z zakresu “Nieudane zaklęcie i jak sobie z nimi radzić” albo “Niechciane ogony - i co dalej?” (aż się prosiło o dorzucenie “czy jeszcze “Mój ogon nie chce przestać odrastać, jak ukryć fakt zamiany w syrenkę przed przyjaciółmi i rodziną?” - To ostanie chłopak już rzucił z szelmowskim uśmiechem i gorąco liczył w sercu na to, że nie przesadza z tym żarcikiem. -” jednak chyba byłoby niestosowne w tej sytuacji. Zostawiam dla uciechy czytelnika, ale wykreślam z odpiski poprzez wstawienie nawiasu)
    - Co do przysługi… Mam nadzieję, że będę mógł się przydać. Oferuję Ci także całe swoje umiejętności stolarskie, jeśli potrzebujesz zrobić totem, możesz na mnie liczyć. Kołyskę dla dziecka? Nie ma problemu. Figurkę sosny na półkę? Z przyjemnością.
    Paula zaskoczył trochę zryw i energiczność dziewczyny, przez co musiał początkowo nadrobić kilka kroków, lecz szybko się z nią zrównał.
    - Masz już dość irlandzkich nut? Mi kojarzą się przede wszystkim z dzieciństwem i moją mamą, słucham ich głównie sentymentalnie lub gdy muszę dużo myśleć. Dla rozrywki potrafię także słuchać trochę innych gatunków. Jeśli będziecie wybierać się na kremowe piwo, liczcie też na mnie. Myślę, że koncert na trzy głosy będzie znacznie lepszy. - Dodał szeroko uśmiechnięty Stefańczyk. - O ile nie będzie to muzyka klasyczna, obawiam się, że tą to nawet na dwa głosy ciężko byłoby wykonać.
    Paul rozejrzał się po schodach i zaczął ogarniać całą szkołę wzrokiem.
    - Mam też nadzieję, że w naszej wycieczce zawadzimy o trochę tajnych przejść? No i co powiesz na to by jak już będziemy na samej górze to wyjść też na dach? Chciałbym zobaczyć widoki i szkołę w całej okazałości.
    - Kilka minut wcześniej? To nic nowego, w dzieciństwie musiałem czasem wychodzić godzinę wcześniej bo wszystko zamarzało i trzeba było rozmrażać… Liczę więc na to, że się zaaklimatyzuję jakoś.
    Po dłuższej chwili spędzonej na schodach, które ewidentnie żyły własnym życiem i nie chciały być tak pomocne jak mogłyby być chłopak nie wytrzymał i powiedział
    - No dobra… to jednak nie będzie takie łatwe, one są naprawdę kapryśne! Może wysiądziemy gdzieś wcześniej i pójdziemy na około? Tylko jakbym mógł prosić to omijajmy korytarze z dużymi ilościami zbrój.

    /Stefańczyk

    OdpowiedzUsuń
  7. Summit jak to Summit oczywiście przepisała pół podręcznika Historii Magii na esej (na dodatek zrobiło to za nią zaklęcie przejmujące kontrolę nad piórem, a nie ona sama, duh) i postanowiła przespać równe 12 godzin, by dla odmiany porządnie się wyspać. Ostatnio jej harmonogram dnia wyglądał właśnie tak, że Norcia większość po prostu przesypiała, no chyba że miała trening. Obudziła się sama w dormitorium. Lucie już nie było, więc Puchonka założyła, że jej przyjaciółka poszla już na śniadanie. Czym prędzej pognała do łazienki, umyla się i ubrala, po czym pobiegla prędko do Wielkiej Sali, bo nie chciała przegapić śniadania. W ostatniej chwili udalo jej się wbiec do pomieszczenia, gdzie przy okazji wpadła na jakiegoś czwartoklastistę. Nie przejęła się tym jednak, tylko pozbierała go z podłogi i po chwili siedziała już obok Miller, zajmując miejsce obok. Całe pochłonięte w słońcu.
    - Siemasz. - rzuciła i otaksowała towarzyszkę spojrzeniem. - Co ty taka niewyspana? Serio siedziałaś nad tym esejem? - zagadnęła i nalała sobie do kubka ciepłego kakao, które zaraz połączyła z świeżym naleśnikiem z syropem klonowym. - Idealna pogoda na trening dzisiaj. Czuję, że będzie udany. - dodała jeszcze radośnie i pochłonęła kolejny kawałek słodkiego naleśnika. - Pycha! To zaklęcie z tym samopiszącym piórem jest genialne. Ciekawe skąd się wzięło...
    ( Summitowa Archiwalnie! )

    OdpowiedzUsuń
  8. - To nic. Wyobraź sobie jak taki slizgon zupełnie przez przypadek ląduje w zimnym i obślizgłym blotku. - zaśmiała się głośno z własnej wizji i spojrzała na Miller spode łba, kiedy na jej brodzie znalazł się truskawkowy dżem. - Musimy Cię jakoś obudzić i to szybko. - zarządziła i rozejrzała się dookoła, jakby szukając jakiejś inspiracji do tego, co mogłyby wraz z Lucie zrobić. - W sumie mamy jeszcze chwilę czasu. Może jakiś mały wyścig dookoła boiska? O tej godzinie nikogo tam nie będzie. - Zaproponowała i szturchnęła ją łokciem w bok, posyłając jej spojrzenie nie znoszące sprzeciwu. - Inaczej jak będziesz przedstawiać swój idealny esej na zajęciach to w połowie padniesz ze zmęczenia i znudzenia tymi... Nudami z podręcznika. - powiedziała, a tymczasem Wielka Sala powoli zaczęła zapełniać się równie zaspanymi co Miller uczniami. - Trzeba się jakoś rozruszać i skorzystać z tego słońca. To będzie bardzo dlugi dzień na lekcjach coś czuje. - westchnęła i wysunęła do ust ostatniego naleśnika, którego dopiła resztkami kakao. Wstała z miejsca i zezując na Lucie uniosła jedną brew. - To idziemy?
    ( Summitowa Archiwalnie )

    OdpowiedzUsuń
  9. - Pożyjemy, zobaczymy. - mruknęła kiedy Lucie w końcu do niej wróciła i całą sobą Norcia starała się jednak nie komentować koloru okularów Miller. Uśmiechnęła się tylko psychopatycznie i zdecydowanym krokiem ruszyła w stronę boiska. Tak jak przypuszczala, na miejscu o tej godzinie nie było nikogo. Pogoda była wprost idealna. W chlodnawym powietrzu roznosił się zapach Sosen i klonów, ptaki radośnie ćwierkały, niebo było intensywnie błękitne bez żadnej chmurki, a delikatny wiaterek przyjemnie muskał skórę. Cudownie.
    Summit szybko przebrała się w stój do latania w szatni Puchonów, wzięła swoją miotłę i postanowiła zrobić kilka kółek rozgrzewki. Na miotle czuła się jak ryba w wodzie i zdecydowanie mogłaby z niej już nigdy nie schodzić.
    Kątem oka zerkala na swoją przyjaciółkę i obserowała jej poczynania. Co prawda nie miała jakiegoś ogromneto parcia na wygranie z Miller, to w końcu miała być tylko zabawa, ale jednak wolała zgryywać pozory jakby to było naprawdę ważne wydarzenie.
    - I co, gotowaaaa? - wrzasnęła z podleciała bliżej do Szkotki.
    ( Summitowa Archiwalnie )

    OdpowiedzUsuń
  10. Widok Miller w tych różowych okularach był wręcz rozbrajający i Summit z wielkim trudem tłumiła w sobie śmiech. Lucie wyglądała tak poważnie-nie-poważnie jak jeszcze nigdy i do głowy Norci wpadł głupi pomysł, gdy Szkotka pytała dokąd się ścigają. - Dobra. - zmrużyła oczy i posłała jej wyzywające spojrzenie. - Przegrana musi nosić caly dzień te twoje różowe okulary. No chyba że to dla ciebie nie kara, tylko przyjemność. Wtedy wymyślimy coś innego. - rzuciła z zawadiackim i psychopatycznym uśmieszkiem na twarzy i zrównawszy się z Miller, Norcia odwróciła swą miotłę w stronę Zamku. Machnęła kilka razy nogami w powietrzu, po czym przybrała jakże bojową pozycję. Pochyliła się do przodu, chwyciła się mocno trzonu miotły, stopy włożyła w "strzemiona" i zrobiła bardzo, ale to bardzo skupioną minę. Dodatkowo zdeterminowany wyraz jej twarzy spotęgowany został tym, że Norci właśnie zachcialo się siku...
    - Gotowa? Lepiej żeby Dumbledore się nie wrócił.
    ( Summitowa Archiwalnie )

    OdpowiedzUsuń
  11. - Świetnie. - rzuciła, nie podejrzewając, że Lucie tak naprawdę lubi te całe różowe okulary. Summit czasami nie ogarniała stylu własnej przyjaciółki, no ale cóż.
    - Zawsze mam pomysł na głupią minę. - dodała jeszcze i chociaż na jej twarzy malowało się pełne skupienie, kącik ust Norci lekko drgnął, jakby kuszony przez cisnący się na usta śmiech. - Zobaczysz, moja mina będzie bardziej głupia niż twoja. - zapewniła jeszcze i czym prędzej wystartowała, bo odliczanie się zakończyło.
    Miotła Puchonki zostawiła za sobą dymny, szary ślad i właściwie tyle było widać po obu Puchonkach.
    Szły ramię w ramię. Ich miotły prawdopodobnie jednakowo szybkie i zręczne, obie dziewczyny tak samo dobrze wytrenowane i z takim samym talentem do latania. Tu nie było faworytów. Miała wygrać ta, która miała po prostu więcej szczęścia, lub... sprytu.
    Norcia jak to Norcia postanowiła wpaść na genialny według niej pomysł. Chciała Miller sprowokować do jakiegoś błędu, a w tym celu musiała udać, że sama ma zamiar zwalić ją z miotły. Plan był na tyle dobry, że szanse na powodzenie były naprawdę znikome.
    Noreen niewiele myśląc nad techniką udawanego ataku zanurkowała miotłą pod miotłę Lucie i wyciągnęła dłoń, by złapać ją za dolną część szaty i zwalić ją bezczelnie z dołu, tak by biedna Miller nie miała jak się bronić i ratować. To była chamska sztuczka, której Summit nauczyła się, gdy sama została tak potraktowana przez jednego ze ślizgonów. Jednakże wtedy jakimś cudem udało jej się nie spaść i pokazać nieszczęśnikowi kto tak naprawdę potrafi zwalać z miotły.
    Złapała koniuszek szaty Lucie i pociągnęła lekko, nie na tyle mocno, żeby ją zwalić. Wystarczyło jednak na zachwianie lotu.
    Po tym manewrze wyrównała lot i z głupią miną zaczęła zajmować miejsce po drugiej stronie Szkotki. Tyle, że przy tej sztuczce nie widziała kompletnie tego, co Lucie na miotle robi. Ani tym bardziej jej miny...
    ( Summitowa Archiwalnie )

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń